Jak inwestować i zabezpieczać środki podczas konfliktów zbrojnych
Od tygodnia świat obiegają dramatyczne informacje z Ukrainy, która została zaatakowana przez rosyjskie wojska. Widmo tej napaści od dłuższego czasu wisiało nad rynkami finansowymi, jednakże taka skala ataku nie była brana pod uwagę. Musiało to oczywiście mieć wpływ na kondycję rynków finansowych: momentalnie doświadczyliśmy nagłych wyprzedaży różnej klasy aktywów w obawie przed ryzykiem i coraz bardziej realnym scenariuszem eskalacji konfliktu. Ukraina zyskała przydomek „spichlerza” Europy, jako gospodarka, która ma duży udział w rolnictwie i jest niezwykle istotna. Obawy o wzrost cen nie są bezpodstawne, zwłaszcza że już zmagamy się z podwyższoną inflacją. Dodatkowo dochodzi czynnik Rosji jako agresora – ten kraj odpowiada przecież za olbrzymi proces dostaw surowców energetycznych m.in. do Europy, co jest również wielkim problemem ekonomicznym i politycznym. Dodatkowo istnieją obawy czy wojna nie rozleje się na inne obszary geograficzne, pojawia się wyzwanie migracji ludności i wiele innych aspektów, które mogą oddziaływać na rozwój gospodarek krajowych, jak i globalnego PKB. To wszystko wpływa na decyzje inwestycyjne zarówno klientów detalicznych, jak i dużych firm inwestycyjnych dotyczące pozycjonowania się w odpowiednich regionach geograficznych oraz różnych klasach aktywów.
Zwykle w przypadku tzw. globalnego risk-off’u tracą te najbardziej ryzykowne aktywa, ale tutaj dochodzi jakże istotny aspekt geograficzny. Dla zobrazowania sytuacji, główny indeks polskiej giełdy, czyli WIG20, w ciągu jednej sesji giełdowej stracił -10,87%, niemiecki DAX -3,96%, a amerykański indeks S&P 500 zyskał +1,50%. Najmocniej spadały oczywiście aktywa rosyjskie i ukraińskie, a przeceny poszczególnych dochodziły do spadków kilkudziesięcioprocentowych, np. indeks rosyjskiej giełdy RTS tracił w trakcie sesji prawie 50%.
O Autorze
Tomasz Krajewski – kierownik zespołu operacji i rozliczeń WealthSeed, makler papierów wartościowych (licencja numer 2972) z ponad 15 letnim doświadczeniem w branży inwestycyjnej.
W co inwestować w trakcie wojny
W okresie wojny rynkom finansowym towarzyszy zwiększona awersja na ryzyko, co może premiować określone klasy aktywów. W ostatnim czasie utarło się przekonanie, że kryptowaluty są aktywem na bezpieczne czasy i nowym złotem. Czy faktycznie tak jest? Niekoniecznie. Podczas gdy to „bezpieczne” aktywo, czyli złoto w dniu wybuchu konfliktu mocno zyskiwało na wartości, tak największe kryptowaluty, jak Bitcoin, mocno traciły. Ale w międzyczasie Rosjanie, odcięci od międzynarodowej bankowości, w obawie przed deprecjacją krajowej waluty, prawdopodobnie wpłynęli na „unormowanie sytuacji” i wywołali wzrost na rynku crypto.
Co oprócz złota? Aktywem bardzo mocno skorelowanym z ceną złota jest naturalnie inny metal szlachetny, czyli srebro, i wydaje się że te klasy aktywów powinny zwykle zyskiwać na wartości w burzliwych, wojennych czasach.
Podczas ataku rosyjskiego na Ukrainę na rynkach wzrosły również mocno ceny ropy, gazu czy produktów rolnych, jak pszenica czy kukurydza, jednak wzrost tych aktywów bezpośrednio wynika z podmiotów konfliktu. Z Rosją powiązane są surowce energetyczne, a ewentualne ograniczenie podaży tychże wpłynęłoby na ich ceny na rynku i to było głównym czynnikiem ich wzrostu na giełdach. Podobna sytuacja jest związana z produktami typu pszenica, której dużym producentem jest Ukraina. Wniosek jest taki, że zachowanie poszczególnych aktywów jest mocno powiązane z obszarami konfliktu i jego uczestnikami.
Czy zatem możemy znaleźć jeszcze inne aktywa inwestycyjne lub takie, które dadzą nam bezpieczeństwo? Wydaje się, że warto rozważyć również bezpośrednie nabywanie silnych walut, jak dolar, frank szwajcarski czy jen. Waluty te zwykle umacniają się w cyklach, gdy jest zwiększone ryzyko na rynku, stąd wydaje się, że w trudnych czasach waluty powinny pozostawać silne.
Na wojnach wzbogacają się również poszczególne sektory gospodarcze, jak choćby przemysł zbrojeniowy, tak więc oczywistym jest doważanie się w takich czasach w akcje spółek zbrojeniowych lub powiązanych z tą branżą. Inwestować w tę branże można bezpośrednio inwestując w akcje poszczególnych firm, jak np. Lockheed Martin, lub pośrednio nabywając instrumenty typu ETF inwestujące w branżę zbrojeniową.
Czy wojna wiąże się z długotrwałą bessą na rynkach?
Nathan Rothschild, członek rodziny bankierów, który dorobił się wielkiego majątku m.in. podczas bitwy pod Waterloo, powiedział kiedyś:
„Czas do kupowania jest wtedy, gdy na ulicach jest krew.”
To powiedzenie nawiązuje jednocześnie bezpośrednio do wojny, jak i do skrajnie pesymistycznych emocji towarzyszących inwestorom, które mogą być efektem wielu czynników. Oczywiście niełatwo wyczuć moment, kiedy mamy do czynienia ze skrajnym pesymizmem na rynkach. Dlatego tak ciężko inwestować w trudnych czasach, jednak gdybyśmy chcieli historycznie prześledzić zachowanie rynków podczas ‘inwazji’, możemy wyciągnąć ciekawe wnioski. Zwykle te okresy były szansą na nabycie przecenionych akcji. Na jednym z mediów społecznościowych w ostatnim czasie popularna jest grafika obrazująca czasy inwazji, czy też innych kryzysów zbrojeniowych, podczas których dochodziło do nagłego załamania, ale i w późniejszym okresie wzrostu cen akcji. Tak więc ten czas, choć ciężki dla osób bezpośrednio związanych z konfliktem, może też być okazją inwestycyjną.