Aktualności
Teraz czytasz
Forex jest zły, należy zakazać handlu, czyli jak zmienił się rynek w ciągu ostatniej dekady – część I
8

W sieci pojawia się coraz więcej artykułów i wpisów przedstawiających w demagogiczny sposób obraz rynku Forex. Przeglądając pobieżnie takie wiadomości wydaje się wręcz, iż ciężko znaleźć o rynku walutowym jakieś dobre słowo, a wszystko zmierza do tego, aby przedstawić go za wszelką cenę w złym świetle. Niestety ale skala manipulacji niektórymi faktami lub niedomówieniami w celu wzbudzenia jeszcze większej sensacji zaczyna wręcz razić w oczy. Poniekąd jest to zrozumiałe – serwisy informacyjne bazują na szokujących newsach i emocjach – właśnie to przyciąga czytelników. Warto jednak spojrzeć na całość obiektywnie z boku i powiedzieć jak jest. Trudno oczekiwać, aby na portalu poświęconemu stricte rynkowi Forex pisało się o nim źle. Niemniej jednak przy jego tworzeniu postaram się zachować całkowitą obiektywność w oparciu o zdobyte doświadczenie na przestrzeni ostatnich 10 lat.

Głośne problemy ale czy główne?

W ostatnim czasie spotykamy się głównie z dwoma tematami przewodnimi – nagłośnione sprawy sądowe z jednym z polskich domów maklerskich, gdzie traderzy na skutek splotu pewnych wydarzeń wpadli w tarapaty finansowe, osiągając debety (przy tym podkreślane są przy okazji ryzyka związane z rynkiem FX i możliwość osiągnięcia dotkliwych strat), a także nieczyste zagrywki „brokerów FX”, gdzie niemalże wprost wskazuje się, iż jest to jedno wielkie oszustwo. Padają nawet skrajne głosy, aby w związku z tym całkowicie zakazać handlu na rynku Forex (czytaj: Belgia zakazuje handlu na Forexie), bo przynosi to więcej straty niż pożytku, mimo, że nikt nie pokusił się na realne określenie skali tych zjawisk. W związku z tym patrząc na głośne sprawy frankowiczów z bankami wystarczy poczekać na zakazanie kredytów hipotecznych. I właśnie poważnym problemem w tym zamieszaniu zaczyna być przede wszystkim wrzucanie wszystkich do jednego worka.

Niniejszy tekst bazuje na prywatnych przemyśleniach autora na podstawie własnego, ponad 10-letniego doświadczenia w handlu na rynku Forex.

frankiSzwajcarzy namieszali, inni pokutują

Pierwszy główny problem związany jest z wydarzeniami, które miały miejsce 15 stycznia 2015 roku po uwolnieniu kursu franka przez SNB. Sytuacja niepowtarzalna, jedyna w historii, która wywołała trzęsienie ziemi na rynku walutowym. Nie wchodząc w szczegóły – powstały konflikty interesów na linii broker-klient, które de facto miały już wcześniej miejsce wielokrotnie, ale tym razem ekstremalna skala wydarzenia skutkowała też równie ekstremalnym rozmiarem konfliktu, mimo, że miała miejsce tylko w pojedynczych instytucjach. Z uwagi na ilość przeróżnych wewnętrznych czynników, które decydowały o takich, a nie innych rezultatach nie można było tego załatwić „za kulisami”. I jak w takich przypadkach bywa, każdy ma tu swoje racje, a ostatecznie o wyniku sporu decyduje sąd. Na wynik spraw cały czas czekamy więc do tego czasu trudno mówić oficjalnie kto zawinił.

„Panie, wejdź Pan w debiut!”

Drugim głośnym aspektem jest działalność brokerów FX, a raczej „pseudo-brokerów FX”, bo z rynkiem walutowym niewiele mają de facto wspólnego. Niniejszy proceder został opisany w naszym portalu pół roku temu. Osobom nie w temacie gorąco rekomenduję zapoznanie się z tym artykułem.

gielda

DLACZEGO (NIE) INWESTOWAĆ W DEBIUTY SPÓŁEK U BROKERÓW FOREX?

Od tego czasu mam wrażenie, że tylko przybrał na sile i jego skala rośnie, aczkolwiek pocieszające jest to, że świadomość ludzi także uległa poprawie, co wyraźnie widać po wpisach na forach i w serwisach społecznościowych. Jednak można przypuszczać, że skoro sam proceder dalej trwa to znajdują się i kolejne ofiary. Sam potrafię odebrać nawet 5 telefonów dziennie z ofertami dotyczącymi „super oferty inwestycyjnej”. Tyle, że ich ilość na pewno spowodowana jest faktem, iż posiadam/posiadałem konta realne u około 100 brokerów Forex z całego świata. Niemniej jednak firmy o których mowa, jak wcześniej wspomniałem, nie mają zbyt wiele wspólnego z rynkiem Forex, a tym bardziej z regulowanymi domami maklerskimi i instytucjami o dobrej renomie, które wykonują swoje usługi z należytą starannością oraz są obecne na tym rynku od lat (choć wielu nowym firmom także nie mam nic do zarzucenia).

Brokerzy nakłaniający na debiuty to najczęściej „pseudo-brokerzy”, którzy znaleźli swoją niszę, czyli co prawda oficjalnie oferują handel na rynku FX, ale wcale się na tym nie skupiają. Wolą zatrudnić 10 tele-sprzedawców, którzy obdzwonią zakupioną bazę klientów i zwyczajnie naciągną ich na „okazję”, od czego każdy dostanie sowitą prowizję. Zazwyczaj są to (jak sami o sobie mówią) międzynarodowe instytucje finansowe, najczęściej cypryjskie z kapitałem brytyjskim bądź rosyjskim, ale trafiają się też firmy-krzaki zarejestrowane na tzw. „wyspach wiecznego szczęścia” w różnych zakątkach świata, gdzie licencje na taki rodzaj działalności nie są potrzebne. Mało tego, niektórzy od razu tworzą brand 3-4 różnych marek i atakują klientów z różnych stron.

Do tego nieszczęścia dochodzą także ich partnerzy – są to zewnętrzne firmy, które otrzymują od „brokera” bazy danych i ich zadaniem jest pozyskanie klienta do przeprowadzenia „super inwestycji”. Oficjalnie spółki nie są powiązane kapitałowo, a sam partner nie prowadzi działalności maklerskiej (co najwyżej sprzedażową), więc i żadne regulacje ani licencje go nie obejmują (zazwyczaj to zwykła spółka LTD). Zmasowana ofensywa składająca się z 3 brandów, gdzie każdy posiada po 2-3 partnerów i obszerną bazą danych powoduje, że większość z traderów prędzej czy później otrzyma telefon od „międzynarodowego domu maklerskiego”.

Z bardziej znanych firm, które są faktycznie brokerami świadczącymi usługi pośrednictwa handlu na rynku Forex i weszły w taki proceder, potrafię wymienić zaledwie trzy nazwy. Trzy na setkę przetestowanych przeze mnie to dość mało. Ledwo 3% rynku stanowi plew za którą pokutują wszyscy. Wszyscy brokerzy FX, którzy przez szarego Kowalskiego (osobę bez większego doświadczenia w inwestycjach) trafią do jednego worka, gdyż przeczytali sensacyjny artykuł o oszukańczym rynku Forex.

Problemem jest też działanie instytucji regulujących, które na problem nie reagują lub nie mają takiej możliwości (bądź pomysłów). Wprowadzenie kolejnych obostrzeń dotyka właśnie te licencjonowane domy maklerskie, które działają etycznie i z należytą starannością, a cała plew pozostaje bezkarna. Proceder trwa w najlepsze, a przecież niewiele ma wspólnego z rynkiem Forex.

Co o tym sądzisz?
Lubię
17%
Interesujące
52%
Heh...
17%
Szok!
0%
Nie lubię
4%
Szkoda
17%
O Autorze
Paweł Mosionek
Aktywny trader na rynku Forex od 2006 roku. Redaktor portalu Forex Nawigator oraz redaktor naczelny i współtwórca serwisu ForexClub.pl. Prelegent konferencji "Focus on Forex" na SGH w Warszawie, "NetVision" na Politechnice Gdańskiej oraz "Inteligencja finansowa" na Uniwersytecie Gdańskim. Dwukrotny zwycięzca "Junior Trader" - gry inwestycyjnej dla studentów organizowanego przez DM XTB. Uzależniony od podróży, motocykli i skoków spadochronowych.