Za nami 1. debata prezydencka Trump – Biden. Indeksy w dół
3 listopada wybory do Białego Domu w USA, ale pierwsza telewizyjna debata prezydencka pomiędzy Joe Bidenem a Donaldem Trumpem już za nami. Nie zabrakło złośliwości, a nawet wyzwisk. Ceny akcji amerykańskich spółek odzwierciedlają nastrój i poziom debaty – też spadają.
Jeśli uważacie, że debaty polityczne w Polsce, zamiast merytorycznej rozmowy, cechuje agresja słowna, niski poziom i ataki personalne – koniecznie obejrzyjcie choć fragment pierwszej telewizyjnej debaty przed wyborami prezydenckimi w USA. To wystarczy, żeby zrozumieć, że podobnie – a może i gorzej – jest także w innych krajach i to tych, które demokratyczne tradycje pielęgnują od wielu lat.
Walka o „usunięcie klauna” z Białego Domu
Zarówno urzędujący prezydent, jak i jego kontrkandydat nie przebierali w słowach. Gdy tematem rozmowy była pandemia koronawirusa, a raczej reakcja państwa na nią, Joe Biden bez ogródek powiedział, że urzędujący prezydent zachowuje się jak klaun i jest „pieskiem Putina”.
„- Nigdy nie wykonałbyś takiej pracy, jak my. Przez 47 lat nie zrobiłeś niczego” – odpowiedział Trump.
„- Jesteś najgorszym prezydentem, jakiego kiedykolwiek miała Ameryka” – odparował Biden.
Potem było jeszcze ostrzej. Żaden z rozmówców nie przestrzegał zasad debaty: permanentnie przerywali sobie, nie szczędzili złośliwości już w trakcie wypowiedzi rywala. Chris Wallace, doświadczony dziennikarz telewizji Fox News nie radził sobie z temperamentem rozmówców.
Gdy Trump po raz kolejny nie dawał Bidenowi skończyć zdania i mówił, że nie jest specjalnie bystry, o czym świadczą jego przeciętne oceny w szkole, Biden wypalił:
„Czy ty zamkniesz się, człowieku?”
Gospodarka? Temat nieistotny
Podczas, gdy praktycznie podczas wszystkich ostatnich wyborów, gospodarka była najważniejszym, albo jednym z najważniejszych tematów przedwyborczej kampanii, tym razem nie usłyszeliśmy o niej wiele. Było za to sporo o COVID-19, przez który zmarło w USA ponad 200 tys. osób. Biden twierdzi, że to efekt decyzyjnego chaosu w Białym Domu.
Właściwie jedynym gospodarczym tematem rozmowy była kwestia podatków płaconych przez urzędującego prezydenta USA. Dziennik „New York Times” napisał niedawno, że Donald Trump w latach 2016-2017 zapłacił po 750 (siedemset pięćdziesiąt) USD federalnego podatku dochodowego rocznie. Prezydent określił to jako „totalny fake news” i stwierdził, że płacił milionowe podatki.
Szybko przeszedł jednak do kontrataku, przypominając, że syn Bidena, Hunter, został wyrzucony z wojska za branie kokainy.
Media: najgorsza debata w historii
Amerykańskie media po debacie nie zostawiają suchej nitki na obu kandydatach.
„To była najgorsza debata, jaką widziałem w moim życiu” – stwierdził George Stephanopoulos z telewizji ABC News. „Washington Post” pisze natomiast o debacie pod znakiem personalnych ataków i ostrych wymian zdań.
Pozostaje mieć nadzieję, że pozostałe starcia będą bardziej merytoryczne. Kolejne debaty odbędą się 15 października w Miami oraz 22 października w Nashville. Będą one transmitowane przez wszystkie największe amerykańskie telewizje. Oglądają je dziesiątki milionów Amerykanów, ale 70% z nich ma już swojego kandydata i twierdzi, że debaty nie zmienią ich przekonań. Walka toczy się więc o tych niezdecydowanych, którzy najczęściej podejmują ostateczną decyzję w ostatnim miesiącu kampanii.
W tym czasie Biden chce „odbić” przemysłowe Ohio i Pensylwanię, które w 2016 roku opowiedziały się za Trumpem. Wcześniej robotniczy elektorat wspierał demokratów i kandydat na nowego prezydenta liczy, że przekona mieszkańców tych stanów do swoich poglądów. W tym celu pojedzie do nich pociągiem, by szybciej znaleźć wspólny język. Trump wyśmiał ten pomysł, porównując swojego kontrkandydata do jeżdżącego tylko pociągami Kim Dzong Una – szalonego dyktatora Korei Północnej.
Wybory prezydencie w USA odbędą się 3 listopada 2020 roku.