Początkujący
Teraz czytasz
Radek Wierzbicki – Ryzyko walutowe – jak i dlaczego warto się zabezpieczać [WYWIAD]
0

Radek Wierzbicki – Ryzyko walutowe – jak i dlaczego warto się zabezpieczać [WYWIAD]

utworzył Natalia Bojko8 października 2020

Ryzyko walutowe to jest jednym z wielu rodzajów ryzyka, z którym stykają się na giełdzie także inwestorzy indywidualni. Jeżeli lokują swoje środki za granicą w obcej walucie najsilniej odczuwają jego oddziaływanie. Czy jest złoty środek, w którym inwestor indywidualny może nad nim zapanować? Czy może ryzyko walutowe jest wyłącznie “groszową” kwestią, którą nie warto się przejmować? Na te oraz inne pytania odpowie specjalista ds. ryzyka walutowego Radek Wierzbicki, który obecnie prowadzi własną firmę specjalizującą się w wspieraniu przedsiębiorstw w tym procesie.

Radek Wierzbicki jest obecnie prezesem Zarządu FX Solutions, wcześniej założycielem Fintech Trends Poland. Jest także laureatem nagrody CEE Capital Markets Awards w kategorii FX & Payments i 50. Kreatywnych w Biznesie wg Magazynu Brief. To również członek Founders Academy by Google For Startups. Swoją karierę rozpoczynał w mBanku, Noble Securities, Alior Banku i X-Trade Brokers. Razem z Radkiem co tydzień dostarczamy dla klientów Trefix analizy dotyczące głównych walut, które publikujemy głównie na LinkedIn.


Radek Wierzbicki – O ryzyku walutowym i sposobach jego minimalizacji

Na wstępie chciałabym Cię zapytać, jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rynkiem walutowym?

Moja przygoda z rykiem rozpoczęła się już w liceum. Pasjonowały mnie akcje i waluty. Pamiętam jak w tamtych czasach jeździłem do Warszawy na szkolenia TMS Brokers, czy Akademię Giełdową na SGH. Wyobrażałem sobie cały czas, że będę maklerem i marzyłem o takiej karierze zawodowej. Później na studiach działałem w różnych organizacjach studenckich, organizowałem konferencje o tematyce naokoło giełdowej i dalej zasuwałem na szkolenia. Udało mi się dostać na praktyki letnie w Citi Banku, później X-Trade Brokers. Następnie podjąłem pracę w Noble Securities. Potem udało mi się objąć posadę w mBanku, jako dealer korporacyjny. Do moich obowiązków należało obsługiwanie średniej wielkości przedsiębiorstw w zakresie ryzyka walutowego. Dzięki zebraniu doświadczenia ze wszystkich tych firm, postanowiłem pójść na swoje. W taki sposób narodził się Trefix, który prowadzę do dziś.

Na Waszym blogu firmowym często pojawiają się tematy zachęcające do używania lokalnych walut zamiast EUR lub USD. Jest to zachęta krótkoterminowa? Czy może uproszczenie zarządzania ryzykiem? Czy inwestor lokujący tam kapitał bardziej skorzysta na lokalnej walucie?

Jak zawsze w takiej sytuacji wypada powiedzieć – to zależy :). Jeśli kupujesz coś w kraju, gdzie wymiana zagraniczna jeszcze kuleje, trzeba nastawić się zazwyczaj na wysokie spready walutowe. Oczywiście możemy mu zaoferować lokalną walutę. Unikamy dzięki temu dodatkowych kosztów przewalutowań, innymi słowy jest szansa, że dostaniemy rabat. Wszystko też zależy od różnicy w stopach procentowych. Np. jeśli kupujemy coś z kraju, w którym są niższe stopy procentowe niż u nas (dyskonto) to bazując np. na transakcji forward na przyszłą datę będziemy mieli niższy kurs. Wszystko trzeba sobie umiejętnie kalkulować oraz przede wszystkim znać specyfikację instrumentów.

Opcje walutowe to wciąż “egzotyczny” temat i instrument, a inwestorzy ograniczają się do spekulacji na kontraktach na różnice kursowe. Czy mógłbyś przybliżyć kilka technicznych kwestii dotyczących ich zakupu i wykorzystania?

Opcje walutowe to rozwiązanie genialne w swojej prostocie. Zwykłą opcję kupna można porównać do zakupu ubezpieczenia OC. Płacimy X (w opcji ta opłata nazywa się premią). Jeśli dojdzie do zdarzenia, którego chcielibyśmy uniknąć (np. w przypadku auta uderzymy w coś, a w przypadku kursu walutowego pójdzie on mocno w górę) to korzystamy z ubezpieczenia / opcji walutowej. W przypadku ubezpieczenia, ubezpieczyciel pokrywa koszty naprawy. W przypadku opcji mamy prawo do zakupu kursu po ustalonym przez nas wcześniej kursie (za to prawo zapłaciliśmy na początku). Dokładnie odwrotnie działają opcje sprzedaży. Jeśli kurs będzie się obniżał, to możemy skorzystać z prawa i sprzedać wyżej (po ustalonym wcześniej kursie). A co jeżeli kurs obróci się przeciwko nam i nie będziemy mogli zarobić na opcji? Sprawa jest generalnie prosta, wówczas nie korzystamy z opcji – jak sama nazwa wskazuje jest ona tylko opłaconym przez nas prawem. Sprzedajemy walutę “po cenie rynkowej” po wyższym kursie.

Ryzyko walutowe dotyka nie tylko przedsiębiorców, ale także inwestorów, którzy rozbijają swój kapitał na różne waluty. Czy są takie instrumenty, z których może skorzystać inwestor indywidualny? Gdzie je nabyć? Czy są do niego potrzebne jakieś “specjalne rachunki” maklerskie/bankowe?

Wyobraźmy sobie inwestora, który kupuje akcje w Stanach, w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Tak naprawdę poza ryzykiem zmiany ceny akcji posiada trzy ekspozycje walutowe na dolara amerykańskiego, euro i funta brytyjskiego. Jeśli stopniowo dokupował akcje i co kilka tygodni dokupował walutę, może mieć problem z oszacowaniem średniego kursu dla danej waluty. Forward to instrumenty, które pozwalają nam na sprzedaż określonej waluty po określonym kursie w konkretnym dniu.  W związku z tym inwestor może się zabezpieczyć i za pomocą transakcji forward i opcji walutowych, ale warto tutaj zwrócić uwagę, że pierwszy instrument musi rozliczyć określonego dnia (co prawda może to przesuwać, ale o określoną liczbę miesięcy). W przypadku drugiego – musi za to płacić. Może skorzystać ze strategii opcyjnych, czyli za połączenie kilku opcji walutowych, dzięki czemu nie musi za to płacić, ale z kolei jak w przypadku forwardów – będzie miał konkretny dzień na rozliczenie. Są to dość skomplikowane procesy. Wada też jest taka, że oferta dostępna jest w Polsce jedynie dla klientów korporacyjnych i private banking. Na bazie tych potrzeb wyrósł Trefix. My możemy pomóc z Trefxiem, gdzie można na bieżąco monitorować zyskowność swojej ekspozycji walutowej. Np. jeśli kupimy 50,000 EUR po 4,4400 zł, a teraz na rynku możemy sprzedać po 4,50 zł to zarabiamy ekstra 3,000 PLN. Jeśli co kilka tygodni dokupujemy walutę lub waluty i częściowo stosujemy hedging to możemy mieć problem z zapamiętaniem, co już zostało zabezpieczone, co nie i jaka jest zyskowność mojej ekspozycji. Tutaj z pomocą przychodzi właśnie Trefix.

Jaki Twoim zdaniem jest najbardziej przystępny instrument walutowy do zarządzania ryzykiem dla inwestora indywidualnego? Oczywiście z punktu widzenia opłacalności, prostoty nabycia/zbycia i zarządzania.

Nie ma idealnego środka. Transakcje forward w przypadku banków dostępne są klientom private banking. Są też dostępne w niektórych kantorach internetowych, ale zawsze są na sztywną datę (lub z możliwością zmiany, ale tylko o kilka miesięcy). Problem zawierania transakcji w kantorach na “sztywną” datę leży w tym, jak nie będziemy chcieli sprzedawać wówczas akcji. Możemy zrobić swap (dostępny tylko w banku) i wtedy unikniemy tzw. podwójnego spreadu. Jest on dostępny wyłącznie dla klientów wyżej podanego segmentu. Strategie opcyjne natomiast możemy zawierać tylko w banku. Same opcje – dostępne na rynku, ale chcąc się w nie angażować musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy chcemy co miesiąc otwierać opcje i płacić np. 3% kwoty zainwestowanej, jako opłata za opcję (premię).

Na co dzień masz do czynienia z różnymi przypadkami przedsiębiorstw, które kolokwialnie mówiąc olały temat ryzyka w swojej działalności. Zechciałbyś podzielić się sytuacją, która najbardziej pamiętasz?

Może opowiem inaczej. Częsty przypadek importera, który wychodzi z założenia, że “nie będę zabezpieczał, bo ciągle spada”. Potem dziwnym trafem notowania tej pary walutowej zaczynają rosnąć. Importer ciągle nie robi zabezpieczenia, aż biznes przestaje być rentowny. Wtedy się zdarza, że na granicy tej rentowności robi transakcję forward i wówczas… ma pretensje do banku, że “go namówił” na extra produkt. Mało jest firm w Polsce (ale i w Europie), które stosują profesjonalną politykę zabezpieczenia ryzyka walutowego. Mam na myśli systematyczną i przemyślaną politykę, polegającą na tym, że np. kiedy pojawia się nowe zamówienie handlowe od razu robią transakcję forward np. na 75% ekspozycji. Tym samym już na starcie zabezpieczają się przed niekorzystnymi zmianami kursów. Czemu nie na 100%? Każda transakcja terminowa utylizuje limit skarbowy, ponad który bank nie pozwoli Ci na operowanie większymi kwotami. Limit wynika z Twojej zdolności do rozliczenia przyszłych, zawartych transakcji.

Wiedząc już, że waluta inwestycji ma bardzo duże znaczenie, chciałabym na koniec podpytać Cię o sam proces identyfikacji ryzyka, poprzez planowanie, jak się przed nim zabezpieczyć. Chciałabym, byś przedstawił małą instrukcję, przydatną dla inwestora indywidualnego, który nie wie jak się do tego zabrać.

Jeśli w grę nie wchodzi zabezpieczenie to możemy np. wybrać taki rynek akcyjny, na którym stopy procentowe są w cyklu rosnącym. Jest to “naturalne” zabezpieczenie, nad którym nie musimy zbyt wiele kombinować z różnymi instrumentami finansowymi.  Może być tak, że wówczas lokalna waluta będzie się umacniać (inwestorzy z całego świata kupują obligacje tego kraju) i wówczas np. po roku zarobimy dodatkowo na walucie. Warto np. w Trefixie dodawać takie transakcje, które mówią o tym, że kupiliśmy walutę (jaki był wtedy kurs i jaki jest dzisiaj). W ten sposób obserwujemy wartość i zyskowność naszej ekspozycji. Możemy też zaznaczyć, że zrobiliśmy pod coś transakcję forward. Od tego warto zacząć. Od prowadzenia małego “dziennika” transakcji, w którym na bieżąco możemy kontrolować ile tak faktycznie kosztuje nas inwestowanie za granicą. Wówczas powstaje ekspozycja, której wartość (w przypadku większych inwestycji) warto zabezpieczyć. Warto brać pod uwagę również “widełki”, w których oscyluje waluta. Wybierać po prostu takie, które są mniej zmienne i bardziej stabilne (oczywiście mieszczące się w naszym horyzoncie inwestycyjnym).

Jeśli możemy zrobić transakcję w banku możemy zrobić np. mniejszy forward na część ekspozycji. Zawsze to trochę nas chroni przed zmiennością :).

Dziękuję za poświęcony czas.

Co o tym sądzisz?
Lubię
25%
Interesujące
75%
Heh...
0%
Szok!
0%
Nie lubię
0%
Szkoda
0%
O Autorze
Natalia Bojko
Absolwentka Wydziału Ekonomii i Finansów, Uniwersytetu w Białymstoku. Na rynku walutowym i akcyjnym aktywnie handluje od 2016 roku. Wychodzi z założenia, że najprostsze analizy przynoszą najlepsze efekty. Zwolenniczka swing tradingu. Dobierając spółki do portfela kieruje się ideą inwestowania w wartość. Od 2019 roku posiada tytuł analityka finansowego. Obecnie sprawuje rolę co-CEO & Founder w czeskiej firmie proptradingowej SpiceProp. Współtwórczyni projektu Podlaskiej Akademii Giełdowej (III i IV edycji).