Trader VIC – Metody mistrza Wall Street [Recenzja]
Zasady, wiedza, rozwój, statystyczne podejście do analizy ryzyka – to podstawy, na których swój sukces oparł Victor Sperandeo, legendarny inwestor grający nie tylko na spółkach z Wall Street, ale też towarach i kontraktach. W czym tkwi tajemnica sukcesu spekulanta i inwestora, który przez 18 lat zarabiał średnio 75% rocznie? I przede wszystkim: czy umie przekazać te umiejętności? Sprawdzamy.
Książka „Trader Vic – Metody mistrza Wall Street” została uznana w USA za najlepszą książkę o inwestowaniu w… 1992 roku. Nie można się tym jednak zrażać, bo zadziwia swą aktualnością. Są oczywiście elementy, które dziś można traktować humorystycznie, jak choćby utrudnienia w handlu spowodowane awarią faksu (dla młodszych Czytelników: to taki mail wydrukowany na kartce, który można było przesyłać urządzeniem będącym połączeniem drukarki i telefonu). Większość zasad można, a nawet warto, stosować i dziś. Z książki Victora Sperandeo wynika, że uniwersalne giełdy rządzące rynkami się nie zmieniają.
Metody mistrza Wall Street, czyli…
Jeśli przeczytaliście choć kilka książek o inwestowaniu, to z pewnością natknęliście się na fragment o tym, że swoje metody trzeba maksymalnie uprościć. Zbyt dużo wskaźników zaciemnia sytuację, a skomasowane dane przytłaczają i w gruncie rzeczy przeszkadzają w podjęciu właściwej, czyli trafnej decyzji inwestycyjnej. Dlatego większość autorów przekonuje, że trzeba obserwować dwa-trzy wskaźniki i „otoczenie rynkowe” i handlować na podstawie sygnałów z nich wynikających. To idealna wiadomość, zwłaszcza dla tej części początkujących inwestorów, którzy na początku nie rozumieją co najmniej połowy wskaźników analizy technicznej i danych makroekonomicznych. Wspaniale, prawda? Jeden oscylator, linia trendu i zarabiamy.
Jak zwykle diabeł tkwi jednak w szczegółach. Sperandeo także przekonuje, że stawia na proste metody. Ale gdy zaczyna je wyjaśniać, zajmuje mu to 80 stron i sam przyznaje, że temat opisał dość ogólnie. Te proste metody wyłaniają się bowiem z ogromu wiedzy, o którym w książce czytamy już na początku, gdy autor wspomina, że ma 1200 (tak: tysiąc dwieście) książek na temat inwestowania. Samo rysowanie linii trendu wyjaśnia na kilkunastu stronach, a przecież każdemu z nas wydaje się, że to najprostsza rzecz, jaką można zrobić.
„Wiem, że nic nie wiem”
Z książki dowiemy się mnóstwa szczegółów na temat metod jakich autor używał zarówno podczas inwestycji w akcje, jak i indeksy giełdowe oraz surowcowe. Opisywane są zarówno narzędzia analityczne, jak i ich autorskie modyfikacje. Są też błędy, bardzo dokładnie opisane, z podanym poziomem strat i analizą przyczyn, które do tego doprowadziły. Widać, że autor jest inwestorem, który nieustannie pracuje nad sobą i przyznaje, że bardzo to lubi. Przekonuje też, że gdy praca jest przyjemnością i pasją (a dla niego jest) wszystko przychodzi znacznie łatwiej.
Zwraca też uwagę, że nikt nie wie wszystkiego, co wpływa na ceny. Jako przykład podaje soję – kupować ją czy sprzedawać, gdy jest odpływ u wybrzeży Peru? Ale co ma wybrzeże Peru do rynku soi? Dowiecie się z książki, która zwłaszcza w pierwszej części przesycona jest tabelkami. Jak słusznie zauważa autor – sami siebie często próbujemy usprawiedliwiać, ale dobry trader nie powinien tego robić, a skupić się na liczbach. Liczby nie kłamią.
Sukces tkwi w głowie
Ciekawą formą są też podsumowania każdego rozdziału, w których w krótkiej formie znajdziemy najważniejsze myśli rozwijane na poprzednich stronach. Z uwagą warto przeczytać jednak całą książkę, a zwłaszcza dużą część poświęconą emocjom. Ostatecznie, gdy zgromadzimy już wiedzę, to w głowie rozstrzygnie się to czy będziemy zarabiać na rynkach.
Victor Sperandeo przyznaje w niej, że wyszkolił 38 osób, którym przekazał całą swoją wiedzę i styl grania. Oprócz niego na rynku przetrwało z nich tylko 5 osób, a wszyscy byli równie ambitni i utalentowani. Nie wszyscy potrafili jednak być konsekwentni, stosować zasady i nie ulegać emocjom. Amerykanin nie byłby sobą, gdyby nie poszukał analogii. Przytoczył więc przykład odchudzania – tylko 12 na próbujących 100 zrzucić wagę osób, potrafi schudnąć, mimo że są setki naprawdę świetnych opracowań, książek i programów stworzonych przez profesjonalistów. I są to programy w 100% skuteczne. Po prostu działają, na co są twarde dowody. Dlaczego więc ludzie nie potrafią z nich skorzystać? Wszystko zaczyna się i kończy w ich głowie.