Początkujący
Teraz czytasz
Dlaczego (nie) inwestować w debiuty spółek u brokerów Forex?
0

Dlaczego (nie) inwestować w debiuty spółek u brokerów Forex?

utworzył Paweł Mosionek24 maja 2016

Artykuł ten został zainspirowany niepokojącymi wydarzeniami, które mają miejsce na polskim rynku Forex od około roku. W sieci na forach dyskusyjnych oraz serwisach społecznościowych spotkać można wypowiedzi osób, które za namową brokerów z powodu nietrafionych inwestycji straciły niemałe pieniądze zdeponowane u brokerów Forex. A przecież te miały przynieść wręcz pewny zysk. Inwestować czy nie inwestować w debiuty spółek u brokerów Forex?

Skala zjawiska zaczyna być przerażająca. Obecnie mamy do czynienia z prawdziwą plagą firm brokerskich, które oferują debiuty na zakup „akcji” spółek giełdowych (dlaczego w cudzysłowiu o tym w dalszej części). Część z Was może odebrała telefon od tele-sprzedawcy reprezentującego międzynarodowy dom inwestycyjny ze „świetną” ofertą – to właśnie oni. Nigdy się tam nie rejestrowałeś? To bez znaczenia. Ktoś sprzedał Twoje dane.

Z racji, iż sam posiadam dziesiątki rachunków rzeczywistych u brokerów z całego świata często otrzymuję takie telefony ale jednocześnie wręcz nie sposób ustalić skąd ulatują dane osobowe. Na ten moment przynajmniej siedem firm prowadzi intensywną sprzedaż telefoniczną wśród polskich klientów oferując im debiuty.

Jak to działa

Mechanizm sprzedażowy jest bardzo prosty. Sprzedawca otrzymuje dostęp do bazy danych z klientami, których ma za zadanie obdzwonić i namówić na super-hiper-ekstra okazję inwestycyjną jaką jest zakup akcji firmy XYZ, które właśnie wchodzą na giełdę. Za transakcję zakończoną sukcesem otrzymuje premiowane wynagrodzenie, które zazwyczaj zależy od kwoty depozytu. O dziwo, taki sprzedawca bardzo często nie ma pojęcia o handlu na giełdzie lub posiada niezbędne minimum wiedzy, aby pozyskać klienta. Jeśli zapytamy skąd posiada nasz numer telefonu to zazwyczaj spotkamy się z odpowiedzią „od sekretarki” lub innym, niezbyt ambitnym kłamstwem. Jeśli wykażemy się zbyt dużą znajomością rynku rozmowa także prawdopodobnie względnie szybko się zakończy.


PRZECZYTAJ KONIECZNIE: TOP 5 – Najpopularniejsze oszustwa pod płaszczem rynku FOREX


Firmy, które oferują tego typu debiuty są zazwyczaj brokerami typu Market Maker. To oznacza, że zostają stroną transakcji. Przy obecnym schemacie działania wręcz pewnym jest, że nie zabezpieczają tych transakcji dalej na rynku w żaden sposób. Dzięki temu broker nie zarabia tylko na prowizji lub spreadzie ale w przypadku wyczyszczenia rachunku przejmuje cały nasz depozyt. I w ostatecznym rozrachunku taki mniej więcej jest cel.

Czemu NIE można na tym zarobić?

Na dobrą sprawę właściwie można na tym zarobić jednak szanse są relatywnie małe i już na pewno nie jest to takie proste jak przedstawia to nasz „opiekun rachunku” – chociaż bardziej odpowiednim określeniem byłby „destruktor rachunku”. Ale po kolei…

W przypadku debiutów na rynku regulowanym, czyli tzw. IPO (Initial Public Offering) zanim akcje wejdą na giełdę i znajdą się w obrocie przyjmowane są przez domy maklerskie zapisy na akcje, a my znamy tylko wstępną wycenę akcji, czyli kurs po którym następują zapisy. Jeśli emisja opiewa na 100 akcji, gdzie jedna zostałą wyceniona na 10 zł to znaczy, że łączna wartość emisji wynosi 1 000 zł. Jeśli na taką emisję zgłosi się przykładowo dwóch inwestorów, gdzie obaj chcą zainwestować po 1 000 zł to w momencie debiutu nastąpi tzw. redukcja. To oznacza, że obaj otrzymają po 50 akcji o wartości początkowej 500 zł, a sam kurs na otwarciu sesji podskoczy w górę z uwagi na większe zainteresowanie inwestorów niż ilość akcji.

Gdyby zdarzyła się sytuacja odwrotna, gdzie wartość zapisów byłaby mniejsza niż wartość emisji to kurs na otwarciu by spadł. Oczywiście, przykład ten jest dużym uproszczeniem, który ma tylko w przejrzysty sposób pokazać jak wygląda sam mechanizm. W praktyce mamy do czynienia z większą ilością inwestorów angażujących różną wartość środków jednak i wtedy wszystko obliczane jest proporcjonalnie.

Ale czy zawsze?

Tymczasem na platformach Forex mamy do czynienia z kontraktami na różnice kursowe, inaczej CFD. Są to instrumenty pochodne, których kurs oparty jest o instrument bazowy, a ten może być dowolny. W przypadku CFD na akcje instrumentem bazowym będą same akcje z rynku regulowanego. Kupując CFD na platformie FX nie jesteśmy posiadaczami akcji (udziałowcami) danej spółki. W swoim portfelu mamy instrument, którego cena zależy od cen akcji.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak odzyskać środki od nieuczciwego brokera Forex [Poradnik]


Broker Forex, który oferuje nam inwestycję w „debiut” tak naprawdę proponuje nam otwarcie lewarowanej pozycji CFD na akcje danej spółki po PIERWSZEJ cenie rynkowej. To oznacza, że jeśli kurs akcji na otwarciu skoczy w górę o 50%, czyli np. z 10 zł na 15 zł to nasza pozycja zostanie otwarta po 15 zł, a nie po 10 zł. To oznacza, że właściwie nabyliśmy CFD na otwarciu, czyli chwilę później po tym, co daje na debiutach giełdowych największy zysk. Plusem jest to, że nie nastąpi tutaj żadna redukcja, bo de facto zawieramy umowę z brokerem (zakładamy się, że kurs wzrośnie) więc nie ma znaczenia ile akcji jest w obiegu. Dodatkowo, transakcja jest lewarowana zazwyczaj 1:20 lub nawet 1:50 więc posiadamy „akcje” o wartości większej niż ilość naszych środków na rachunku.

Sprzedawcy nam oczywiście o tym nie powiedzą. Podobnie jak o tym, że nie wiadomo po jakim kursie zakupimy CFD w dniu debiutu. Natomiast posiłkując się przykładami przy sprzedaży będą mamić nas historycznymi debiutami uwzględniając wzrost ceny akcji przed możliwością zakupu CFD.

Ile można stracić?

Otóż wszystko zależy od tego, co stanie się z kursem akcji spółki po otwarciu. Jeśli wzrosty będą kontynuowane to jest szansa, że na tym zarobimy ale w przypadku, gdy po spektakularnych wzrostach wynikających z dużych zapisów na akcje, inwestorzy z rynku regulowanego zaczną realizować zyski to zważając na lewarowanie bardzo szybko wyczyścimy nasz rachunek. Reasumując, jesteśmy w bardzo niekorzystnej sytuacji, bo nie mamy żadnego zabezpieczenia, używamy lewaru, nie mamy dostępu do jakiekolwiek historii notowań danej spółki, a także odpada nam możliwość zarobienia na wzroście kursu wynikającego z otwarcia sesji.

Dla przykładu, aby zademonstrować potencjał „zysku” posłużymy się debiutem firmy Facebook na giełdzie NASDAQ w maju 2012 roku. Tuż przed IPO akcje były wyceniane w przedziale 28-35 USD. W dniu 18 maja, kiedy Facebook rozpoczął oficjalnie swoją przygodę na giełdzie wartość zapisów przewyższyła o 25% wartość emisji. W efekcie, mimo wcześniejszych wycen, wartość kursu na otwarciu wyniosła 38,20 USD. Mimo 1/4 redukcji względem zapisów pojawiła się tu szansa na zarobek. Jednak w kontekście „IPO CFD” my stalibyśmy się posiadaczami akcji z ceną otwarcia 38,20 USD. W związku z tym warto zobaczyć co stało się później.

Zobaczmy to na omawianym przykładzie

Debiuty spółek. FacebookKurs akcji zaczął spadać i w ciągu kolejnych trzech tygodni handlu z 38,20 USD obsunął się do 27,00 USD, czyli był to spadek o ok. -28%. Można powiedzieć, że to jeszcze nie tragedia, tym bardziej, że obecnie, czyli równo cztery lata później akcje Facebooka są warte po 113 USD każda. Problem polega na tym, że trzeba byłoby dotrwać do tej chwili. W handlu na CFD wykorzystywana jest dźwignia finansowa. Oznacza to, że jeśli zakupiliśmy dany walor za całość środków z rachunku (do tego nakłaniają nas sprzedawcy) przy lewarze zaledwie 1:20 to zamiast straty -28% zaliczylibyśmy 20-krotnie większy minus, czyli jakieś -560% ! Oczywiście, z uwagi na mechanizm Stop-Out stracilibyśmy ostatecznie „zaledwie” 100%. Taki rozwój wydarzeń sprawiłby, że jedna strona na pewno byłaby szczęśliwa. Mowa oczywiście o brokerze, który właśnie przejął w całości nasz depozyt.

Jak z tym walczyć

Najskuteczniejszym rozwiązaniem byłaby asertywność lub zmiana numeru telefonu ale większości z nas z wiadomych względów nie będzie to odpowiadać. Można po prostu się rozłączyć i zablokować numer z którego do nas dzwoniono (większość współczesnych smartfonów ma taką funkcję w standardzie). Problem jednak polega na tym, że telesprzedawcy codziennie mogą mieć dostęp do nowych numerów.

Przede wszystkim, bądźmy czujni. Jeśli ktoś obiecuje nam świetną okazję inwestycyjną na której nie można stracić, a w tle słychać rumor niczym z „Wilka z Wall Street” to powinna zapalić się nam lampka ostrzegawcza. Giełda zawsze wiąże się z ryzykiem, a obca osoba, która oferuje nam pieniądze „za darmo” na pewno nie działa bezinteresownie. Jeśli decydujemy się na inwestycję w debiuty to zróbmy to w pełni świadomie oraz ze skalkulowanym ryzykiem i pomysłem na coś więcej niż otwarcie pozycji.

Najczęstsze kłamstwa

Warto zwrócić uwagę na najczęstsze triki i nadużycia jakich dopuszczają się tele-sprzedawcy – „Wilki Forexu”. Oto kilka z nich:

  1. „Mam dla Pana świetną okazję inwestycyjną na której można tylko zyskać” – zdecydowany lider. Giełda i gwarantowany zysk to jak obietnice przedwyborcze. Nie mają żadnego pokrycia. Po takim haśle natychmiast się rozłącz.
  2. „Ostatni debiut zapewnił 100% zysku w dobę, teraz będzie tak samo. Jak to się Panu podoba?” – jeśli rozmawiamy z Wróżbitą Maciejem to jeszcze można w to uwierzyć ale w przeciwnym wypadku nie łudźmy się, że konsultant zna przyszłość…
  3. „Mam Pana numer od sekretarki” – doprawdy? Zatem poprośmy ją do telefonu i zapytajmy skąd ona go ma. Zapewne nastąpi problem z połączeniem i konsultant się rozłączy.
  4. „Dzwonię do Pana z międzynarodowego domu inwestycyjnego” – zapytaj zatem z jakiego kraju jest firma, jaki ma adres i czy posiada odpowiednie licencje. Radzę nie wierzyć na słowo – sprawdź te dane nie tylko na stronie brokera ale też na oficjalnej stronie regulatora. Może się bowiem okazać, że brytyjska firma ma jedynie skrytkę pocztową na egzotycznej wyspie (która należy do UK), a regulator już dawno opublikował o niej publiczne ostrzeżenie.
  5. „Nie mogę podać Panu numeru licencji, bo jest to tajna informacja” – kompletna bzdura. Dane te są ogólnodostępne, a sam broker zazwyczaj wręcz chce się tym pochwalić, bo to zwiększa jego wiarygodność. W przypadku podania numeru – zawsze sprawdź go na stronie regulatora.
  6. „Obiecałem do Pana zadzwonić jak pojawi się nowa okazja inwestycyjna” – jeśli faktycznie o to prosiliśmy to w porządku ale zazwyczaj taki tekst słyszymy od osoby z którą rozmawiamy pierwszy raz w życiu lub właśnie zdiagnozowano u nas zaawansowanego Alzheimera.

Powodzenia!

Co o tym sądzisz?
Lubię
71%
Interesujące
21%
Heh...
7%
Szok!
0%
Nie lubię
0%
Szkoda
0%
O Autorze
Paweł Mosionek
Aktywny trader na rynku Forex od 2006 roku. Redaktor portalu Forex Nawigator oraz redaktor naczelny i współtwórca serwisu ForexClub.pl. Prelegent konferencji "Focus on Forex" na SGH w Warszawie, "NetVision" na Politechnice Gdańskiej oraz "Inteligencja finansowa" na Uniwersytecie Gdańskim. Dwukrotny zwycięzca "Junior Trader" - gry inwestycyjnej dla studentów organizowanego przez DM XTB. Uzależniony od podróży, motocykli i skoków spadochronowych.