W Wenezueli nawet seniorzy płacą w kryptowalucie Petro
Wprawdzie zdajemy sobie sprawę z tego jak wiele brakuje Polsce do najbardziej rozwiniętych technologicznie krajów, ale lubimy myśleć o sobie, że na tle tzw. reszty świata Polska wypada naprawdę efektownie. Tymczasem w zakresie kryptowalut na głowę bije nas np. pogrążona w wieloletnim kryzysie Wenezuela.
Polska duma narodowa oczywiście nie jest niczym złym, ale warto zdawać sobie sprawę z tego, że często zbudowana jest na wątłych podstawach. Tak jest właśnie z kryptowalutami, które powszechne są w coraz większej liczbie krajów, a u nas wciąż są traktowane – w najlepszym razie – z przymróżeniem oka.
Ostatnio poznaliśmy dane z Wenezueli, gdzie rząd wprowadził kryptowalutę Petro, by chronić zarobki i oszczędności swoich rodaków przed inflacją w zastraszającym tempie trawiącą tradycyjną walutę. Początkowo zaufanie do Petro było niewielkie, bo wskazywano, że będzie ona służyć głównie dużym firmom i państwowym koncernom, które w ten sposób ominą międzynarodowe embargo i będą mogły handlować ropą, której w Wenezueli nie brakuje. Z czasem jednak w Petro można było nie tylko płacić na stacjach benzynowych, ale nawet pobierać emerytury i inne świadczenia, co przełożyło się na wzrost zainteresowania kryptowalutą.
Kryptowaluta na ratunek budżetowi
Wenezuelski rząd właśnie ogłosił, że w minionym miesiącu za pomocą petro zrealizowano 15% zakupów paliwa w całym kraju. Kryptowaluta stała się już więc powszechna, a PTR używają osoby z każdej grupy wiekowej i niezależnie od statusu materialnego. To zgodne z planem rządu, który chce w ten sposób poprawić sytuację ekonomiczną swoich obywateli, a co za tym idzie – także całego kraju.
Co ciekawe, zwiększenie zainteresowanie petro to nie wszystko. Oprócz kryptowaluty w Wenezueli coraz popularniejsza staje się technologia biometryczna Bipago, która znacząco ułatwia płatność tokenami za paliwo.
USA: petro to oszustwo
Najwięcej pretensji o pomysł prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, mają oczywiście Amerykanie. Prezydent USA Donald Trump powiedział ostatnio, że petro to oszustwo i próba ominięcia międzynarodowych sankcji. Maduro odbija piłeczkę, mówiąc, że gdyby nie wprowadzone sankcje, nikt o płatnościach w petro by w Wenezueli nie myślał, bo byłaby to kraina mlekiem i miodem płynąca… No cóż, nie była nawet przed wprowadzeniem sankcji, a głosy w kraju są w miarę jednoznaczne.
„Niezależnie od tego, czy rząd ma rację oskarżając międzynarodowych przywódców o sytuację w kraju, czy też nie, nie da się zaprzeczyć, że płace nadal spadają, a ceny rosną w niekontrolowany sposób. Dlatego pytanie o wpływ Petro na wenezuelską gospodarkę wydaje się pozostawiać więcej wątpliwości niż satysfakcji” – komentuje wenezuelski dziennikarz Daniel Jimenez.
Amerykanie są na tyle zdeterminowani, by pokrzyżować plany rozwoju kryptowaluty w Wenezueli, że oferują nawet nagrodę za pomoc w ustaleniu gdzie przebywa wenezuelski dyrektor ds. aktywów kryptograficznych Joselit Ramírez. W jakim celu? Tego można się tylko domyślać.
Wiadomo natomiast na pewno, że popularność PTR w Wenezueli cały czas rośnie. Przede wszystkim dlatego, że tradycyjna waluta zmaga się z galopującą inflacją, ale to nie jedyny powód. Petro jest wybierane także dlatego, że stawiając na kryptowalutę podczas płatności za poszczególne produkty lub usługi oferowane przez państwowe firmy, dostaje się po prostu bonusy – np. niższą cenę za paliwo. Trudno się więc dziwić, że rozsądni Wenezuelczycy wybierają tańsze rozwiązania, a popularność cyfrowych pieniędzy rośnie szybko.