Złoto najdroższe od 8 miesięcy. W tle inflacja i napięcia geopolityczne

Złoto wraca do łask inwestorów. Popyt na kruszec budują: rekordowa inflacja i groźba zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę. Ceny złota wzrosły we wtorek do 8-miesięcznego maksimum, powyżej 1870 USD za uncję. Powodem tego może być rosnące napięcie między Rosją a Zachodem w sprawie Ukrainy. To z kolei mogło skłonić inwestorów do wejścia w aktywa uznawane za bezpieczne, czyli np. złoto.

Argumenty groźby wojny i rosnącej inflacji

Wczoraj Sekretarz Stanu USA Antony Blinken nakazał zamknięcie ambasady USA w Kijowie i wezwał Amerykanów do opuszczenia Ukrainy, powołując się na szybkie gromadzenie się rosyjskich wojsk w pobliżu granicy. Metal szlachetny jest zwykle postrzegany jako zabezpieczenie kapitału przed wpływem konfliktów geopolitycznych.

Groźba rosyjskiej inwazji i wynikającymi z niej ew. zakłóceniami dostaw spowodowały też wzrost cen ropy naftowej, co podsyciło obawy o inflację i dodatkowo mogło wpłynąć na podwyżki cen złota. W zeszłym tygodniu dane pokazały, że inflacja w USA wyniosła w styczniu 7,5 proc., czyli najwięcej od 40 lat.

Kruszec zamiast gotówkowej fazy cyklu

Od początku roku złoto podrożało o 2,3 proc., mimo że w tym czasie rentowności amerykański obligacji 10-letnich przebiły poziom 2 proc., a rynek zaczął wyceniać przynajmniej 5 podwyżek stóp procentowych w USA, w tym możliwość marcowej podwyżki o 50 pkt bazowych. To może wskazywać na potencjalną odporność cen złota przed rosnącym oprocentowaniem w USA i kierować inwestorów w stronę kruszcu jako zabezpieczenia przed inflacją oraz ewentualnie większą korektą na indeksach giełdowych.

Amerykańska gospodarka mogła też osiągnąć swój szczyt cyklu koniunkturalnego, czyli maksymalne tempo wzrostu PKB i niebawem może pojawić się maksymalne tempo wzrostu inflacji. W teorii oznaczać może to gotówkową fazę cyklu. Z uwagi na to, że inflacja bije ostatnio rekordy, to gotówki w postaci walut papierowych nie opłaca się trzymać, więc wybór inwestorów może także paść m.in. na złoto.