Cristiano Ronaldo pozwany za promowanie giełdy Binance
Legendarny portugalski piłkarz Cristiano Ronaldo właśnie dostał pozew zbiorowy. Poszkodowane osoby twierdzą, że to przez niego ponieśli straty finansowe, bo… był twarzą jednej z promocji giełdy kryptowalut Binance. I przez niego zainwestowali w instrumenty finansowe, oparte na cyfrowych i nie spodziewali się, że mogą stracić.
Przypomnijmy: Binance podpisało umowę z numerem jeden światowej piłki nożnej w ubiegłym roku. CR7 nie tylko został twarzą giełdy, wyemitowano też jego spersonalizowaną kolekcję NFT dostępną w ofercie Binance Pay.
Pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki, czyli nagrody dla najlepszego piłkarza świata i mistrz Europy z 2016 roku, ściśle współpracował ze specjalistami od marketingu Binance. Pojawiał się na plakatach, stadionach czy niezliczonych reklamach w internecie. I właśnie to miało przekonać rzesze nowych użytkowników, którzy zaczęli deponować swoje pieniądze na giełdzie kryptowalut Binance. Kupowali nie tylko NFT z portugalskim piłkarzem, ale też inwestowali w inne instrumenty oparte na cyfrowych aktywach. I stracili. Przez własne, złe decyzje inwestycyjne? Nie, ich zdaniem winny jest Cristiano Ronaldo.
Pozew na faktach czy „skok na kasę” gwiazdy?
– „Cristiano Ronaldo promował, pomagał lub aktywnie uczestniczył w ofercie i sprzedaży niezarejestrowanych papierów wartościowych we współpracy z Binance” – czytamy w uzasadnieniu pozwu.
Namawiał kogoś, przekonywał, wyjaśniał jak to działa? Nie, po prostu był twarzą w reklamie. Przez wszystkich znaną, przez wielu lubianą i szanowaną. Ale czy aktorzy występujący w reklamach np. Amber Gold doczekali się pozwów? Póki co – nie. Bez wątpienia CR7 jest jednak bardziej znany. I bardziej majętny, co może nie być bez znaczenia, przynajmniej z punktu widzenia pozywających.
Wspominają oni w pozwie, że Cristiano Ronaldo albo wiedział, albo powinien wiedzieć „o sprzedaży przez Binance niezarejestrowanych papierów wartościowych”.
Trudna sprawa dla sądu
Wszystko wskazuje na to, że sąd będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Przede wszystkim dlatego, że do dziś nie ma prawnego konsensusu czy kryptowaluty są papierami wartościowymi czy nie. A jeśli są, to które z nich, bo przecież są to w gruncie rzeczy często całkowicie inaczej działające ekosystemy.
Kolejnym problemem będzie ustalenie ewentualnych winnych. Czy gwiazda filmowa, sportowiec czy choćby influencer ma obowiązek prześwietlania działających legalnie od lat podmiotów i badanie czy nie mają w portfolio ofert, które mogą być niezgodne z prawem? A może im bardziej znana osoba, tym bardziej powinna to sprawdzać?
Brzmi absurdalnie, ale pamiętajmy, że sprawa będzie miała miejsce w USA (jeśli oczywiście się odbędzie). A to kraj, w którym można np. wygrać milionowe odszkodowanie za oblanie się kawą w McDonald’s i udowodnienie, że nikt nie informował, że będzie ona gorąca…
Ciężkie tygodnie dla Binance
Jedno jest pewne: wokół Binance znowu będzie gorąco. Firma przeżywa w ostatnich miesiącach trudne chwile. Właśnie podpisała ugodę z SEC, która kończy się wypłaceniem niemal 5 mld USD. Do tego zrezygnować z funkcji CEO musiał Changpeng Zhao – założyciel i twórca potęgi Binance.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie zakończyło to burzliwych czasów, której spodziewali się fani BNB. Niejeden duży okręt w branży krypto zatonął już podczas mniejszych sztormów, ale Binance – dzięki solidnym podstawom finansowym – nadal żegluje po szalejącym morzu cyfrowych finansów. Oczekujący na kolejne wzrosty rynku mają jednak nadzieję, że jak najszybciej uda się zacumować w spokojnym porcie.