Literatura
Teraz czytasz
Trader VIC – Metody mistrza Wall Street [Recenzja]
0

Trader VIC – Metody mistrza Wall Street [Recenzja]

utworzył Michał Sielski9 czerwca 2020

Zasady, wiedza, rozwój, statystyczne podejście do analizy ryzyka – to podstawy, na których swój sukces oparł Victor Sperandeo, legendarny inwestor grający nie tylko na spółkach z Wall Street, ale też towarach i kontraktach. W czym tkwi tajemnica sukcesu spekulanta i inwestora, który przez 18 lat zarabiał średnio 75% rocznie? I przede wszystkim: czy umie przekazać te umiejętności? Sprawdzamy.

Książka „Trader Vic – Metody mistrza Wall Street” została uznana w USA za najlepszą książkę o inwestowaniu w… 1992 roku. Nie można się tym jednak zrażać, bo zadziwia swą aktualnością. Są oczywiście elementy, które dziś można traktować humorystycznie, jak choćby utrudnienia w handlu spowodowane awarią faksu (dla młodszych Czytelników: to taki mail wydrukowany na kartce, który można było przesyłać urządzeniem będącym połączeniem drukarki i telefonu). Większość zasad można, a nawet warto, stosować i dziś. Z książki Victora Sperandeo wynika, że uniwersalne giełdy rządzące rynkami się nie zmieniają.

Książka jest dostępna w księgarni Maklerska.pl. Dołącz do Forex Club i skorzystaj z -5% rabatu na zakupy.

Metody mistrza Wall Street, czyli…

Jeśli przeczytaliście choć kilka książek o inwestowaniu, to z pewnością natknęliście się na fragment o tym, że swoje metody trzeba maksymalnie uprościć. Zbyt dużo wskaźników zaciemnia sytuację, a skomasowane dane przytłaczają i w gruncie rzeczy przeszkadzają w podjęciu właściwej, czyli trafnej decyzji inwestycyjnej. Dlatego większość autorów przekonuje, że trzeba obserwować dwa-trzy wskaźniki i „otoczenie rynkowe” i handlować na podstawie sygnałów z nich wynikających. To idealna wiadomość, zwłaszcza dla tej części początkujących inwestorów, którzy na początku nie rozumieją co najmniej połowy wskaźników analizy technicznej i danych makroekonomicznych. Wspaniale, prawda? Jeden oscylator, linia trendu i zarabiamy.

Jak zwykle diabeł tkwi jednak w szczegółach. Sperandeo także przekonuje, że stawia na proste metody. Ale gdy zaczyna je wyjaśniać, zajmuje mu to 80 stron i sam przyznaje, że temat opisał dość ogólnie. Te proste metody wyłaniają się bowiem z ogromu wiedzy, o którym w książce czytamy już na początku, gdy autor wspomina, że ma 1200 (tak: tysiąc dwieście) książek na temat inwestowania. Samo rysowanie linii trendu wyjaśnia na kilkunastu stronach, a przecież każdemu z nas wydaje się, że to najprostsza rzecz, jaką można zrobić.

„Wiem, że nic nie wiem”

Z książki dowiemy się mnóstwa szczegółów na temat metod jakich autor używał zarówno podczas inwestycji w akcje, jak i indeksy giełdowe oraz surowcowe. Opisywane są zarówno narzędzia analityczne, jak i ich autorskie modyfikacje. Są też błędy, bardzo dokładnie opisane, z podanym poziomem strat i analizą przyczyn, które do tego doprowadziły. Widać, że autor jest inwestorem, który nieustannie pracuje nad sobą i przyznaje, że bardzo to lubi. Przekonuje też, że gdy praca jest przyjemnością i pasją (a dla niego jest) wszystko przychodzi znacznie łatwiej.

Zwraca też uwagę, że nikt nie wie wszystkiego, co wpływa na ceny. Jako przykład podaje soję – kupować ją czy sprzedawać, gdy jest odpływ u wybrzeży Peru? Ale co ma wybrzeże Peru do rynku soi? Dowiecie się z książki, która zwłaszcza w pierwszej części przesycona jest tabelkami. Jak słusznie zauważa autor – sami siebie często próbujemy usprawiedliwiać, ale dobry trader nie powinien tego robić, a skupić się na liczbach. Liczby nie kłamią.

Sukces tkwi w głowie

Ciekawą formą są też podsumowania każdego rozdziału, w których w krótkiej formie znajdziemy najważniejsze myśli rozwijane na poprzednich stronach. Z uwagą warto przeczytać jednak całą książkę, a zwłaszcza dużą część poświęconą emocjom. Ostatecznie, gdy zgromadzimy już wiedzę, to w głowie rozstrzygnie się to czy będziemy zarabiać na rynkach.

Victor Sperandeo przyznaje w niej, że wyszkolił 38 osób, którym przekazał całą swoją wiedzę i styl grania. Oprócz niego na rynku przetrwało z nich tylko 5 osób, a wszyscy byli równie ambitni i utalentowani. Nie wszyscy potrafili jednak być konsekwentni, stosować zasady i nie ulegać emocjom. Amerykanin nie byłby sobą, gdyby nie poszukał analogii. Przytoczył więc przykład odchudzania – tylko 12 na próbujących 100 zrzucić wagę osób, potrafi schudnąć, mimo że są setki naprawdę świetnych opracowań, książek i programów stworzonych przez profesjonalistów. I są to programy w 100% skuteczne. Po prostu działają, na co są twarde dowody. Dlaczego więc ludzie nie potrafią z nich skorzystać? Wszystko zaczyna się i kończy w ich głowie.

Co o tym sądzisz?
Lubię
33%
Interesujące
67%
Heh...
0%
Szok!
0%
Nie lubię
0%
Szkoda
0%
O Autorze
Michał Sielski
Zawodowy dziennikarz od ponad 20 lat. Pracował m.in. w Gazecie Wyborczej, ostatnio związany z największym portalem regionalnym - Trojmiasto.pl. Na rynku finansowym obecny od 18 lat, zaczynał na GPW, gdy na rynek dopiero trafiały akcje PKN Orlen, TP SA. Ostatnio inwestycyjnie skupiony wyłącznie na rynku Forex. Prywatnie skoczek spadochronowy, miłośnik polskich gór oraz mistrz Polski w karate.