Aktualności
Teraz czytasz
Afera z noworocznym kursem złotego. Minister kontra Google
0

Afera z noworocznym kursem złotego. Minister kontra Google

utworzył Michał Sielski3 stycznia 2024

Zmiana kursu waluty o 20% i to w dzień wolny? To się nie zdarza na rynku walutowym praktycznie nigdy. A zwłaszcza, gdy nie wybuchła wojna, nie było gigantycznego ataku terrorystycznego czy równie istotnych, wstrząsających zdarzeń. A jednak. 1 stycznia 2024 roku euro i dolar nagle stały się droższe o 20%, choć tylko w danych pokazywanych przez Google. Na szczęście rynek bankowy i walutowy były wtedy zamknięte, ale w niektórych firmach można było handlować. Niektórzy na tym zarobili.

– To niedopuszczalne. Będziemy wymagać od firm, by takie sytuacje się nie zdarzały – podkreśla wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Przypomnijmy: 1 stycznia 2024 roku w wyszukiwarce Google błędnie wyświetlono dane finansowe, a zwłaszcza kursy walut. Złotówka nagle podrożała 20-30% w stosunku do większości walut. Polacy byli zszokowani przede wszystkim kursem do euro i dolara. Zdziwienie i strach wzbudziło to przede wszystkim u osób, które w obcych walutach mają kredyty. Taka zmiana spowodowałaby bowiem skokową zmianę koniecznej do zapłacenia raty.

google pln

Kurs USD/PLN w dniu 1 stycznia 2024 r. na stronie Google.

Szybko okazało się, że to błąd i notowania zostały ze strony Google usunięte. No, może nie aż tak szybko, bo co sprytniejsi zdążyli na tym zarobić. Kupowali euro i dolary po prawdziwym kursie, a sprzedawali na stronach, które na to pozwalały. Wśród nich były m.in. giełda kryptowalut Coinbase i ByBit. Jak się okazało – korzystały one z tych samych danych, co Google.

bybit blad pln

Zarobili na zawyżonym kursie czy nie?

Nie zabrakło więc osób, które tę lukę postanowiły wykorzystać. Pieniądze zaczęły krążyć między Revolutem, Binance, Coinbase a ByBit. W końcu ByBit wyłączył możliwość handlu na parach z PLN.

Co z zyskami osób, które wyłapały ten błąd za wczasu? Po sieci krążą nie do końca potwierdzone informacje, że następnego dnia ByBit zaczęła cofać transakcje i pobierać z rachunków cały zysk z transakcji arbitrażowych. Na podstawie jakiego przepisu? Nie zostało to wyjaśnione, ale społeczność traderska nie zostawia na giełdzie suchej nitki, pisząc, że skoro taki kurs oferowali, to ich błąd i oni powinni za niego zapłacić. Przecież w przypadku dużych wahań np. na rynku kryptowalut, nikomu nie zamierzają zabierać zysków?

– Dla mnie to jasny sygnał, żeby uciekać z takiej giełdy. Dla sprytnych gratulacje. Dało się zrobić 5-7 kółeczek. Może brakować sporo dla innych klientów. Jeśli giełda cofnie transakcje to tym bardziej UCIEKAĆ!!! wtedy mogą zanegować wszystko podkreśla znany w środowisku trader, Paweł Szwajcar.

Często brokerzy i giełdy kryptowalutowe, przy anulowaniu transakcji, powołują się na zapisy w umowach, które użytkownicy akceptują podczas zakładania rachunku lub portfela kryptowalutowego. Faktem jednak jest, że mało kto czyta te umowy z pełnym skupieniem, a mogą w nich zawierać się np. zastrzeżenia, że transakcje zawarte po błędnych, nierynkowych cenach mają być prawo cofnięte przez firmę.

Google: to nie nasza wina

Po całym zamieszaniu Ministerstwo Finansów wezwało Google do złożenia wyjaśnień w tej sprawie. Technologiczny gigant dość szybko ich udzielił, ale są tak zdawkowe, że wręcz lekceważące.

– Nie jesteśmy bezpośrednio odpowiedzialni za ten błąd. To wynik przekazywanych przez nas zewnętrznych danych, których nie weryfikujemy – czytamy w krótkim komunikacie.

Oburzyło to przedstawicieli polskich władz.

– Nie jestem usatysfakcjonowany. Treści powinny być sprawdzane, a taka prosta i lakoniczna odpowiedź, wskazująca na to, że Google nie sprawdza, tylko je podaje, wskazuje na to, że nikt nie bierze za to odpowiedzialności. Jeśli wielkie platformy streamingowe i internetowe będą mówiły, że podają treści z jakiegoś źródła, ale nie do końca je sprawdzają, to w przyszłości to się skończy jeszcze gorzej. Tutaj mieliśmy taki przypadek, że nie było wielkiego zamieszania rynkowego, ale wyobrażam sobie inne dane, które mogą wpływać na gospodarkę, człowieka, czy społeczeństwo   stwierdził na antenie RMF FM wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Będzie nowe prawo, Google musi się przyłożyć

Na dziś nie ma jasnych i klarownych rozwiązań legislacyjnych, które zmuszałyby Google i inne firmy do weryfikacji danych. Ale wdrażane są już przepisy, które to zmienią.

– W Polsce będziemy implementować m.in. Digital Service Act (DSA), czyli Akt o Usługach Cyfrowych, który będzie dotyczył m.in. kwestii dezinformacji. To pierwszy krok do tego, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Będziemy mieli regulatora, który będzie mógł się zwrócić do firmy i powiedzieć, że jej algorytm nie działa i ma go natychmiast poprawić  – dodaje wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Co o tym sądzisz?
Lubię
25%
Interesujące
75%
Heh...
0%
Szok!
0%
Nie lubię
0%
Szkoda
0%
O Autorze
Michał Sielski
Zawodowy dziennikarz od ponad 20 lat. Pracował m.in. w Gazecie Wyborczej, ostatnio związany z największym portalem regionalnym - Trojmiasto.pl. Na rynku finansowym obecny od 18 lat, zaczynał na GPW, gdy na rynek dopiero trafiały akcje PKN Orlen, TP SA. Ostatnio inwestycyjnie skupiony wyłącznie na rynku Forex. Prywatnie skoczek spadochronowy, miłośnik polskich gór oraz mistrz Polski w karate.