Spowolnienie w Chinach przestrogą dla całego świata
Spowolnienie gospodarcze, inflacja, stagflacja, kryzys energetyczny – takie zwroty zdają się coraz częściej pojawiać w komentarzach rynkowych. Wyrażane w ten sposób obawy mogą uzasadniać najświeższe dane z chińskiej gospodarki.
Jak podał dziś chiński urząd statystyczny, gospodarka Chin rozwijała się w tempie 4,9 proc. w przedostatnim kwartale 2021 r. w ujęciu rocznym. Tymczasem w II kwartale br. tempo wzrostu wynosiło 7,9 proc., a konsensus rynkowy zakładał wzrost PKB w III kw. na poziomie 5,2 proc.
Co może powstrzymywać rozwój gospodarczy?
Główną przyczyną spowolnienia wydaje się splot kilku czynników: kryzysu na rynku nieruchomości spowodowanego niewypłacalnością drugiego z największych deweloperów w Chinach, kryzysu energetycznego i braków w dostawach prądu i podwyżek cen, aż wreszcie braków komponentów i przerw w łańcuchach dostaw.
Dane o spadku PKB Chin mogą psuć sentyment na światowych rynkach, ponieważ spowolnienie z gigantycznej gospodarki może niebawem przełożyć się również na wyhamowanie w Stanach Zjednoczonych, Europie czy innych regionach Azji.
Odzwierciedlenie obaw możemy zaobserwować na giełdach. Dziś o poranku kontrakty terminowe na japoński Nikkei spadły o prawie 0,7 proc., w stronę 29000 pkt. Kontrakt na niemiecki DAX notował spadek o 0,1 proc., a futures na Nasdaq 100 spadł o 0,3 proc., poniżej 15100 pkt. Kontrakt na indeks strachu VIX znajduje się natomiast powyżej 17 pkt.
Cena ropy nadal rośnie
W związku z kryzysem energetycznym i deklaracją Chin o zakupach surowców energetycznych za wszelką cenę ropa naftowa może nadal drożeć. Co więcej, USA, Australia i część krajów azjatyckich starają się w tym samym okresie znosić pandemiczne restrykcje i ułatwiać podróże, co ma pobudzić turystykę i tym samym ruch lotniczy. Może to dodatkowo wpływać na wzrost popytu na paliwa. W rezultacie ceny ropy WTI pną się już do 83,4 USD za baryłkę, co jest najwyższym poziomem od października 2014 r.
Droga ropa to również prawdopodobne późniejsze problemy z inflacją, która na całym świecie może nie być tak przejściowa, jak pierwotnie zakładali bankierzy centralni, a z kolei wzrost kosztów energii, oprócz samej inflacji, może prowadzić finalnie do stagflacji, ponieważ produkcja może zacząć spadać.
Inflacja w Nowej Zelandii wymusi podwyżki stóp procentowych?
Kurs NZD/USD zdawał się wyraźnie wzrastać, gdy ogłoszono, że inflacja w Nowej Zelandii nabrała najszybszego tempa od dziesięciu lat. Początkowe wzrosty zostały już jednak w dużym stopniu zniesione i kurs znajduje się w rejonie 0,7060. Roczna stopa inflacji skoczyła w Nowej Zelandii z 3,3 w II kw. do 4,9 proc. w III kw., przekraczając prognozy i zwiększając oczekiwania na kolejną podwyżkę stóp procentowych o 50 punktów bazowych w listopadzie przez Bank Rezerw Nowej Zelandii.
Analitycy wciąż dyskutują, czy szybsza inflacja w Nowej Zelandii jest dziś zjawiskiem przejściowym spowodowanym zakłóceniami w łańcuchu dostaw wywołanymi przez pandemię koronawirusa, czy też czymś trwalszym. Podobny dylemat zdaje się dziś dotyczyć niemalże całego świata.