Znowu wrze na Bliskim Wschodzie. Ceny ropy naftowej wystrzeliły
W sobotę 10 dronów zaatakowało największą rafinerię w Arabii Saudyjskiej. Zakład, który przetwarza 7 mln baryłek ropy naftowej dziennie, znacznie ograniczył pracę. Ceny ropy w poniedziałek wystrzeliły o 12 proc., akcje tracą na wartości.
Do ataku na zakłady przetwórstwa ropy Abquiq w mieście Bukajk na zachodnim wybrzeżu Arabii Saudyjskiej doszło w sobotę 14.09.2019 roku. Użyto do niego 10 dronów, które najprawdopodobniej zbombardowały rafinerię. W efekcie w zakładzie wybuchły liczne pożary, które strawiły między innymi kluczowe instalacje rafinerii należącej do Armaco, czyli państwowego giganta należącego do rządu Arabii Saudyjskiej. Trwa szacowanie strat, ale już wiadomo, że produkcja ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej spadła o połowę.
Atak przeprowadziły jemeńskie oddziały Huti, które już się do niego przyznały, publikując filmy z pożarów w mediach społecznościowych. To rebelianckie ugrupowanie, które od lat walczy z rządem Jemenu. Jemenowi – w stłamszeniu rebeliantów – pomaga natomiast bogata Arabia Saudyjska, stąd atak bojowników właśnie na jej rafinerię. Czy jednak rozbici i prowadzący przede wszystkim ataki partyzanckie i proste zasadzki bombowe wojownicy, potrafiliby sami zaplanować, zorganizować i przeprowadzić tak udaną akcję? Wiele źródeł twierdzi, że nie i wskazuje współwinnych. Mają nimi być Irańczycy. Twierdzi tak m.in. Salman Al-Ansari, założyciel Amerykańsko-Saudyjskiego Komitetu Spraw Publicznych, którego głos w tym regionie bardzo wiele znaczy.
Donald Trump gotowy do wojny
Na reakcję USA nie trzeba było długo czekać. Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo nie ukrywa, że jest przekonany, kto stoi za atakiem.
„Iran rozpoczął bezprecedensowy atak na globalne dostawy energii” – napisał Mike Pompeo na Twitterze.
Bardziej ostrożny we wskazywaniu winnych – co może dziwić, zważywszy na długie lata nie przebierania w słowach – jest prezydent USA Donald Trump.
„Zasoby ropy naftowej należące do Arabii Saudyjskiej zostały zaatakowane. Istnieją przesłanki, które pozwalają nam wierzyć, że znamy sprawcę. Jesteśmy uzbrojeni i gotowi do odpalenia, ale czekamy na potwierdzenie tej informacji od Królestwa i na ustalenie warunków następnych działań.” – czytamy na Twitterze prezydenta najpotężniejszego kraju na świecie.
Czy to oznacza, że możemy spodziewać się konfliktu zbrojnego pomiędzy USA a Iranem, który od wielu lat oskarżany jest o prace nad bronią atomową mimo międzynarodowego zakazu? Irańczycy nie zamierzają bowiem pominąć milczeniem oświadczeń władz USA. Wprawdzie rzecznik irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych, Abbas Mousavi powiedział, że takie wypowiedzi są „bezcelowe”, ale już inni przedstawiciele Iranu nie byli tak dyplomatyczni.
„Pamiętajcie, że wszystkie amerykańskie bazy i lotniskowce, które znajdują się do 2 tys. km od Iranu, są w zasięgu naszych rakiet” – ostrzega jeden z dowódców irańskiej Gwardii Rewolucyjnej.
Ceny ropy w górę, niepewność na rynku akcji
Zmniejszenie przerobu ropy naftowej od razu przełożyło się na cenę surowca. Jeśli ktoś stosował niezbyt owocną w ostatnich tygodniach taktykę zakupu ropy na weekend w oczekiwaniu na weekendowy wybuch konfliktu, to wreszcie się doczekał. I to ogromnych zysków. Ceny ropy otworzyły się o 12 proc. wyżej w stosunku do piątkowego zamknięcia. Wprawdzie rano „oddały” nieco wzrostów, ale jeszcze po godz. 8 i tak spokojnie można było zamknąć zlecenia 10 proc. wyżej niż w piątek.
Możliwość wybuchu wojny przełożyła się też na kursy akcji. Przed rozpoczęciem notować spadają kontrakty na wszystkie największe indeksy. Zarówno niemiecki DAX, jak i amerykański US500 przed otwarciem giełd traciły po ok. 0,5 proc.