Blackout energetyczny jest tuż za rogiem? Marcin Tuszkiewicz & Jakub Wiech
Wojna na Ukrainie oraz gazowy szantaż Moskwy pokazały jak bardzo ryzykownym posunięciem jest brak odpowiedniej dywersyfikacji krajowego sektora energetycznego. O stanie polskiej energetyki, jej perspektywach a także ryzykach związanych z transformacją energetyczną rozmawiali Marcin Tuszkiewicz oraz zastępca redaktora naczelnego serwisu Energetyka24, Jakub Wiech.
Blackout to z definicji, nagła i niespodziewana przerwa w dostawie prądu. Powodów jego wystąpienia może być wiele, jednak najczęściej jest to przeciążenie lub całkowite zniszczenie infrastruktury energetycznej kraju. Jak dotąd, nieoczekiwane przerwy w dostawach energii elektrycznej w Polsce zdarzają się sporadycznie i rzadko trwają dłużej niż kilka godzin. Jednak miniony rok udowodnił, że ryzyko kryzysu energetycznego w Europie – kontynencie do niedawna uzależnionym od rosyjskich węglowodorów – jest całkiem realne.
Blackout jako poważna awaria systemu energetycznego jest niejako wpasowany, ryzyko blackout’u jest wpasowane w istnienie takiego urządzenia jak system energetyczny. Bo system (…) jak każde urządzenie ma swoją awaryjność. Te ryzyko jest zawsze – natomiast jest ono różne w czasie. Obecnie w Polsce, te ryzyko blackout’u jest dosyć istotne (…) w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej jest ono znaczące – przekonuje w pierwszych minutach rozmowy Jakub Wiech.
Co dalej z wyceną polskich spółek energetycznych?
Transformacja polskiego sektora energetycznego jest koniecznością. Na początku lutego 2023 roku na Giełdzie Papierów Wartościowych notowanych było 25 spółek zajmujących się fotowoltaiką, których wartość rynkowa sięgała 4,4 mld złotych. Przykłady takich przedsiębiorstw jak Sunex czy Photon Energy, które kończyły miniony rok stopą zwrotu liczoną w dziesiątkach, a nawet setkach procent działają na wyobraźnię inwestorów. Jednak pomimo rosnącej presji na przejście polskiego sektora energetycznego na odnawialne źródła energii – nie każda inwestycja w spółkę z branży fotowoltaiki okazała się trafiona.
Według najczarniejszych prognoz Ministerstwa Klimatu i Środowiska po 2030 roku będziemy mieć około 11 gigawatów mocy deficytu, to znaczy będzie nam brakowało mniej więcej jednej piątej obecnie pracujących mocy w systemie. To jest bardzo dużo. Można zadać sobie pytanie, kto zbuduje fabrykę w kraju, który nie jest w stanie dostarczyć dostatecznie dużo, dostatecznie czystej energii dla swoich przedsiębiorców (…) nikt nie będzie chciał brać pod uwagę Polski jako miejsca inwestycyjnego, więc ta transformacja energetyczna o której rozmawiamy jest de facto grą o stabilność i konkurencyjność polskiej gospodarki – kontynuuje Jakub Wiech.